Kim jest Hubert Urbaniak? Jakie są jego inspiracje, marzenia, a także z czego jest najbardziej dumny dowiecie się z najnowszego wywiadu. Zapraszamy do lektury!

Za karierą wielu piosenkarzy i grup muzycznych bardzo często stoi sztab profesjonalistów branżowych, którzy umiejętnie kierują rozwojem zawodowym artystów. Należą do nich managerowie muzyczni, producenci muzyczni, specjaliści ds. marketingu, wydawcy itp. Zazwyczaj o tych ludziach się nie mówi, bo stoją w cieniu „gwiazd”. Jednakże w wielu przypadkach to właśnie oni wykonują olbrzymią pracę mającą wpływ na efekt finalny odbioru artysty. Warto pochylić się nad ich pracą.

Do takich osób z pewnością należy Hubert Urbaniak, który od wielu lat związany jest z ziemią kościańską i czynnie działa muzycznie w wielu obszarach. Dziś jest producentem muzycznym oraz DJ-em. Jako artysta kojarzony jest pod pseudonimem „NDA”, dla przyjaciół to po prostu „Chrupek”. Przez prawie dwadzieścia lat ten skromny chłopak pochodzący z „Waryny” (os. Piastowskie) konsekwentnie robi swoje. Dziś udowadnia, że determinacją i pasją można dojść wszędzie. Jest także inspiracją dla młodych twórców. Prowadzi własną firmę i swoje Studio Muzyczne Green Point w Kościanie. Współpracuje z zawodowcami jak np. Zespół Ogień (laureaci 3 nagród na 54 Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu), dużymi komercyjnymi markami, a także wokalistami i młodymi artystami o dużym potencjale. Dziś zwracają się do niego wszyscy!

Hubert Urbaniak aktualnie zakończył pracę nad płytą „Po Czasie” grupy „Efekt Czasu”. Już 09.09.2022 odbędzie się premiera teledysku do pierwszego singla „Czas przyniósł efekt”, który zapowiada album „Po Czasie”. W tym samym dniu będzie można również zamówić preorder płyty. Polecamy! A tymczasem zapraszamy do wywiadu z Hubertem!

Opowiedz jak rozpoczęła się Twoja muzyczna przygoda?

Dobrze pamiętam dzień, kiedy załapałem bakcyla do muzyki. Była to końcówka 2001 roku. W moje ręce trafiła płyta z programem muzycznym o nazwie „Music”. Teraz po czasie już wiem, że był to pierwszy creator – generator muzyki na konsole Playstation 1. Pochłonął mnie na całego. Program sam w sobie przypominał inny kultowy program E-jay’a, który był na komputer, jednak miał nad nim taką przewagę, że można było w nim edytować gotowe loopy muzyczne. Całymi nocami w moim pokoju tworzyłem pierwsze bity, które powstawały na małym telewizorze i podłączonej do niego konsoli. Bity te zostały wykorzystane do nagrania pierwszej płyty demo zespołu WRA.

Kojarzony jesteś głównie z muzyką klubową i hip-hopem. Twoja współpraca z zespołem „Ogień” pokazała, że jesteś wszechstronnym i otwartym muzycznie artystą. W jakim jednak gatunku muzycznym czujesz się najlepiej?

Zgadza się. Moje ostatnie projekty muzyczne były mocno związane z muzyką klubowo-popową, jednak moje korzenie są bardzo hip-hopowe. To właśnie od tego gatunku muzycznego zaczynałem. Pierwsze bity stworzyłem na płytę demo zespołu WRA, który tworzyłem wspólnie z kumplami: Adamem Ziółkiem i śp. Tomkiem Tulińskim. Wtedy jeszcze nie rapowałam. Odpowiedzialny byłem tylko za muzykę.

Przypomina mi się sytuacja kiedy rejestrowaliśmy nagrania na płytę. Nagrywaliśmy u mojego kumpla Mateusza w bloku na osiedlu Sikorskiego. Pamiętam, że było lato i był straszny upał, a okna były pozamykane żeby wyciszyć pomieszczenie. Wszyscy siedzieliśmy bez koszulek i pot leciał po czole. Tomek stwierdził, że jest mu za gorąco i ostatecznie rozebrany, aż do slipek recytował tekst. Nagrywał do mikrofonu przymocowanego do miotły. Wciąż marudził, że jest mu gorąco i w końcu otworzyliśmy okno. Po chwili głośnego rapowania, ktoś z zewnątrz krzyknął „zamknij ry…”. Komuś nie spodobał się nasz rap 😉 Tak wspominam początek zespołu WRA. Po około pięciu utworach demo, w składzie zostałem tylko ja i Adam.

Kontynuując współpracę z Adamem nagraliśmy jeszcze dwie płyty WRA pt. „Prawdziwa rzeczywistość” i „Dlaczego tak jest?”. Po czasie mogę powiedzieć, że największymi hitami z tych dwóch płyt były utwory Waryna (Ghetto Gospel) oraz utwór „Błędy”. Jako WRA zagraliśmy kilka koncertów w Kościanie, Bojanowie, Gostyniu i po dwóch płytach zawiesiliśmy działalność. Później na mojej drodze muzycznej pojawił się raper o ksywie „Młody”. Chodzi o Mikołaja Ziółka brata Adama. Teraz mówię na niego „Ziółas”, bo młody to on już nie jest ;). Chodziliśmy wspólnie do tej samej szkoły średniej i pewnego dnia na korytarzu szkolnym zaczepił mnie. Wyciągną z plecaka kilkanaście kartek A4 i wręczył mi je mówiąc że „napisał kilka tekstów i mam je przeczytać. Jeśli mi się spodobają to chętnie je nagra”. Tak jak powiedział, tak zrobiłem i przeczytałem teksty. Spodobały mi się i zaczęliśmy pracę nad jego pierwszą płytą. Przygotowałem bity, a wokale nagraliśmy w moim pokoju, który nazwaliśmy „Studio Dom”. Dla Mikołaja wyprodukowałem tyle beatów, że starczyło na dwie solowe płyty. W międzyczasie zacząłem tworzyć utwory na swoją solową płytę i to właśnie wtedy wymyśliłem ksywę NDA. Jednak zapisywałem ją w tamtym czasie w inny sposób jako „eNDeA”.

Jakoś pod koniec 2008 roku razem z „Ziołasem” zalożylismy zespoł „Rapfineria” i stworzyliśmy studio „Street Fame”, które mieściło się w barakach kolejowych na Gurostwie. Tam stworzyliśmy Mixtape o nazwie „Street Fame Mixtape Vol.I” oraz płytę Ep o nazwie „5″ (pięć), a „Ziołas” zarejestrował swoją trzecia solowa płytę. To był piękny czas.


W 2009 roku po kilku wizytach w kościańskim, nie istniejącym już Klubie Kuźnia, gdzie dj’em był mój znajomy Jakub „Bidon” Wojciechowski, kolejny raz załapałem muzycznego bakcyla. Tym razem w dziedzinie miksowania muzyki dla ludzi. Zaczynałem od krótkich wejść muzycznych po 30 minut z muzyką hip-hopową, a skończyło się na tym że musiałem grać sam całe imprezy na pożyczonych płytach serwując muzykę klubową. W ten sposób jako DJ – Rezydent klubu spędziłem w klubie Kuźnia 5 lat. Przez te kilka lat nadrobiłem dyskografie klasycznej muzyki klubowej oraz poznałem jej specyfikę. W 2012 roku sam spróbowałem wyprodukować klubowy kawałek. W 2012 zapis mojej ksywy zmieniłem na trzy literowy „NDA” i pod takim aliasem powstały moje pierwsze klubowe remixy.

Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Poznałem Łukasza „Wookiego” Błajeta oraz Karola „Molda” Powałowskiego, którzy byli rezydentami w Klubie na Fali w Boszkowie. Zaprosili mnie na występ w 2013 r. Miałem przyjechać na jedną imprezę, a zostałem prawie na 10 lat. Byłem rezydentem tamtego klubu, aż do zeszłego roku, gdzie stwierdziłem, że po tylu latach grania muszę zrobić sobie sezon przerwy. O specyfice pracy didżeja można by bardzo dużo mówić, a i tak już za bardzo rozmydliłem twoje pytanie.

Już wracam do konkretów. Z zespołem „Ogień” nawiązałem współpracę jakoś w 2017 roku i efektem tego jest płyta „Uwierz w to”. Opisałbym ją jako mieszankę muzyki klubowo-popowej z fajnie brzmiącymi gitarami i zadziornym wokalem. Jeżeli chodzi o gatunek muzyczny, w którym czuję się najlepiej to odpowiem, że taki, gdzie melodia jest zaraz po wokalu najważniejszym elementem. Lubię i staram się tworzyć numery muzyczne, które są bardzo melodyjne i mają fajny vibe. Nie zawsze mi to wychodzi w 100%, ale cały czas dążę do tego żeby każda produkcja była na wysokim poziomie. Nie ma znaczenia czy jest to hip-hop, muzyka popowa, czy też klubowa. Po prostu lubię dobrze zrobioną muzykę :).

Działasz jako producent muzyczny, DJ, a ostatnio także jako manager muzyczny – to różne formy pracy związane z muzyką. Czy w którejś odnajdujesz się lepiej, czy każda z nich przynosi Tobie inny rodzaj satysfakcji?

Każda z wymienionych funkcji sprawia mi satysfakcję. Chociaż każda różni się od siebie w wielu aspektach i każda ma swoją specyfikę pracy. Jednak muszę powiedzieć, że wyprodukowanie utworu muzycznego i obserwowanie reakcji ludzi kiedy słuchają tego co stworzyłem sprawia mi największą przyjemność. Tworzenie kreatywnych rzeczy jest chyba tym co najbardziej mnie kręci. Granie muzyki dla ludzi jako Didżej to świetna zabawa, szczególnie kiedy prezentujesz im podczas imprezy swoje nagrania stworzone w studiu. To też powoduje, że mam ciarki na całym ciele. Jeżeli chodzi o funkcję managera muzycznego mogę powiedzieć, że dopiero niedawno liznąłem tego fachu i dopiero uczę się tajników tej pracy. Chociaż sprawia mi ona też dużą frajdę, bo w końcu związana jest z muzyką 🙂

Jakie są Twoje inspiracje muzyczne? Co najbardziej fascynuje Cię w świecie muzycznym?

Inspiracje to przede wszystkim dobre nagrania muzyczne, które powodują, że pod ich wpływem chce czym prędzej zasiąść w studiu i zacząć tworzyć. Nieważne czy jest to muzyka dance, rap, rock, pop, czy muzyka klasyczna. Uważam, że będąc producentem muzycznym trzeba być otwartym na każdy gatunek muzyczny i czerpać ze wszystkich styli muzycznych. Słuchając, w kółko jedną rzecz można się naprawdę nieźle zakręcić w swojej bańce muzycznej z przeświadczeniem, że to co się robi jest najlepsze. Tego chciałbym uniknąć. Jeżeli chodzi o artystów oraz zespoły, które lubię słuchać, a zarazem mnie inspirują to Linkin Park, 2pac, Whitney Houston, Don Diablo – akurat wybrałem kilku z różnych gatunków muzycznych 🙂

Bycie producentem muzycznym to przede wszystkim lata praktyki w branży i godziny spędzone nad projektami muzycznymi, które zdecydowanie masz przepracowane. Opowiesz jak rozwijałeś swój warsztat? Czy ukończyłeś szkołę muzyczną lub szkołę produkcji muzycznej?

Jestem samoukiem! Wszystkiego nauczyłem się sam. Nie uczęszczałem do żadnej szkoły muzycznej, ani nie pobierałem żadnych płatnych kursów muzycznych. Krok po kroku zdobywałem wiedzę ucząc się na własnych błędach. Szukając wiedzy w Internecie, podpatrując doświadczonych producentów muzycznych, a także oglądając i czytając poradniki. W późniejszym czasie oglądałem tutoriale na Youtube. Mamy 2022 r., a ja zaczynałem w 2001 r. Minęło 21 lat, to naprawdę dużo czasu. Przepracowałem setki godzin szlifując produkcje muzyki. Nadal uważam, że mało wiem i jeszcze jest dużo do nauczenia się. Czasami mam tak, że wracam ze studia, a w domu zaczyna nurtować mnie pewien aspekt w utworze. Potrafię ubrać się i wrócić do studia i poprawiać tak długo do póki nie będzie dobrze. A i tak okazuje się czasami, że na drugi dzień i jeszcze raz poprawiam.

Masz na swoim koncie wiele realizacji muzycznych. Wiem, że tworzysz muzykę nawet dla największych marek w Polsce. Czy zdradzisz czytelnikom z jakiego projektu jesteś najbardziej dumny?

Mogę powiedzieć tylko tyle, że współpracuje z jedną z większych firm, która licencjonuje muzykę. Na dziś najbardziej dumny jestem z ostatniego projektu, jednak tak jak rodzic kocha wszystkie swoje dzieci i jest z nich dumny, tak samo ja kocham swoje wszystkie wyprodukowane nagrania. Nawet jak czasami mnie coś w nich denerwuje. Dumny jestem z płyty „Po czasie” zespołu „Efekt Czasu”. Panowie przynieśli już pięknie namalowany obrazek pod postacią muzyki i tekstów, a ja to tylko „oprawiłem w ramkę”. Zrobiłem mix oraz mastering i dorzuciłem od siebie trzy remixy na płytę. Premiera płyty już 23 września! Musicie jej posłuchać!

Jak wygląda proces twórczy nad utworami? Czy najpierw tworzysz bity, czy też dostajesz teksty od artystów i do nich powstaje muzyka? Na jakim programie muzycznym pracujesz?

To zależy. Z zespołem Ogień pracowaliśmy najpierw nad muzyką, a dopiero później wokalista pisał tekst pod muzykę. Jeżeli robię jakieś remiksy utworów przeważnie mam już nagrany wokal i to pod niego tworzę muzykę. Czasami wokal nagrany pod jakiś inny utwór muzyczny potrafi być bardzo inspirujący dla mnie, aby stworzyć ciekawą kompozycję. Rzadko jednak pracuję z tekstem na papierze, pod który mam stworzyć utwór. Jeżeli chodzi o DAW (Digital Audio Workstation) to zaczynałem od FL STUDIO i do teraz na nim pracuje. Przez lata ten program rozwinął się do tego stopnia, że to co oferuje jego najnowsza wersja w zupełności mi wystarcza. Czuje się w jego środowisku bardzo komfortowo.

Na powstanie dobrej płyty muzycznej ma wpływ wiele czynników. Bardzo często okazuje się jednak, że na jakość materiału ma wpływ po prostu fajna relacja pomiędzy producentem muzycznym, a artystami. Jak to wygląda u Ciebie? Czy starasz się, aby artysta poczuł się przyjaźnie w Twoim studiu nagrań? Dbasz o relacje z osobami, z którymi współpracujesz?

Jeżeli z kimś pracuję nad muzyką to daje z siebie tyle ile fabryka dała :). Praca z drugą osobą jest bardzo nakręcająca i jeżeli tylko nadajemy na tych samych falach to wspólnie napędzamy się i motywujemy do stworzenia czegoś fajnego. Kiedy realizuje nagrania wokalne i słyszę, że jest potrzeba, aby podpowiedzieć i przekazać wokaliście swoje doświadczenie muzyczne to robię to po to, aby nagranie, które realizujemy wypadło jak najlepiej. Relacja w studiu to bardzo istotna sprawa. Zresztą jak w życiu. Jeżeli nie ma dobrej relacji to niczego nie zbudujesz.

Droga muzyczna nie należy do najłatwiejszych. Jest kręta i wyboista, o czym powie wielu artystów. To specyficzny i zarazem intrygujący świat. Ty jednak konsekwentnie od wielu lat robisz swoje. Co powiedziałbyś początkującym artystom, którzy często nie wierzą w siebie i nie wiedzą jak odnaleźć się w świecie muzycznym?

Kiedy poczujesz, że muzyka staje się twoją pasją to musisz wiedzieć, że czeka cię wspaniała droga. Jednak musisz też wiedzieć, że aby dojść na sam koniec nie będzie tak łatwo. Musisz mieć w sobie dużo pokory, poświecić dużo czasu i nauczyć się dużo rzeczy, które nie będą łatwe. Zaczynasz drogę i idziesz w górę mijając kolejne checkpoint’y i wbijasz kolejne levele przez co stajesz się coraz lepszy. Po drodze będziesz miał dużo rzucanych kłód pod nogi, jednak warto iść dalej. Tylko nieliczni docierają na sam szczyt. Ta droga, którą idziesz jest tak piękna, ciekawa i interesująca, że czasami po dłuższym czasie podążania celem nie jest już dotarcie na sam koniec, a po prostu radość z podróżowania po niej.

Jakie są marzenia Huberta Urbaniaka – muzyczne i nie tylko? 😉

Jeżeli chodzi o marzenia muzyczne to chciałbym w jakiś magiczny sposób cofnąć się do roku, w którym grupa Queen nagrywała w studiu Bohemia Rhapsody. Chciałbym usiąść w kącie na krześle i przyglądać się. Marzenia poza muzyczne muszą zostać moją tajemnicą bo one w przeciwieństwie do tych pierwszych maja szansę się spełnić, więc wolę nie zapeszać :).